Wielokrotnie bywa tak, że niemoc paraliżuje nasze życie. Taki stan przejawia się w mniej lub bardziej złożonych czynnościach dnia codziennego. Najgorzej jest zacząć pisać jakąś ważną pracę lub dokument, nawet mimo faktu, że w myślach mieliśmy już ich ostateczną formę. Równie trudno jest także zacząć z kimś rozmawiać po dłuższym czasie rozłąki lub przy różnicach poglądowych czy, idąc dalej tym tropem, w ogóle otworzyć się na ludzi i wyjść z wyznaczonego społecznie kanonu postępowania i ideologii. Te bardzo proste czynności występują na wszystkich płaszczyznach życia społecznego, a ich istnienie jest czymś naturalnym - wielokrotnie w życiu trzeba przecież coś zaczynać i kończyć.
Po wielu miesiącach przygotowań i ciężkiej pracy przeplatanej tysiącem innych pomniejszych "aktywności" naukowych, trzymam w rękach niewielką "książkę" - to moja magisterka. Najlepsze jest to, że całkiem mi się podoba i uczucie napisania czegoś większego od artykułu na tego bloga przepełnia mnie i pozwala zrzucić kumulowany przez wiele tygodni stres. Druga kwestia to konferencja naukowa, którą udało się nam (liczba mnoga bo był to trud całego Koła Naukowego Młodych Dyplomatów z mojej uczelni) zorganizować. Sam fakt, że podczas trwania konferencji, na której byłem moderatorem/organizatorem nie doszło do większych zgrzytów, a przedstawione referaty profesorów, doktorów, magistrów i studentów były naprawdę dobre, sprawia, że teraz jedno wiem na pewno - ciężka praca popłaca, człowiek zdobywa wiedzę i doświadczenie.
Nie można jednakże żyć bez przerwy z nosem w książkach/przed komputerem. Wczorajsza balanga, którą nomen omen znowu zorganizowałem, ukazała, że część zaproszonych goście zajmujący się na co dzień także kwestiami naukowymi (dwoje było prelegentami na wspominanej konferencji!),czy po prostu wyróżniający się czymś z kategorii "wiedza, nauka, umiejętności", potrafią się dobrze bawić. Świadczy o tym fakt, że o 4.00 zdziwiło nas wstające słońce i brak spirytualiów do skosztowania. Dziś czuję się jak nowy, choć opuściłem "sobotę zjazdową" z przyczyn technicznych (tak przynajmniej to sobie tłumaczę). Rzeczywistość to także kwestie wyboru.
Już niedługo skończy się pewien ważny etap w moim życiu - skończę dwa kierunki studiów. Jestem pełen wiary w nasz kraj i jego możliwości rynku pracy, dlatego kiedy ktoś pyta mnie co dalej, odpowiadam najzwyczajniej, że jeszcze nie wiem. W głębi duszy chciałbym kontynuować działalność naukową na poziomie doktoratu, no ale zobaczymy. Bo tak jak mówiłem, najtrudniej jest zacząć.
Ostatnio coraz mniej oglądam telewizji - zwyczajnie nie starcza mi na wszystko czasu. Muszę jednak wspomnieć, że w ogromnej mierze swoje "oglądanie" ograniczyłem do serwisów informacyjnych i wiadomości, wyjątek stanowią programy dokumentalne na zagranicznych stacjach. Dlatego też bawi mnie niezmiernie fakt, że polskie media opuściły poziom przekazywanych treści do tak niskiego stopnia, że czasami nie jestem w stanie wytrwać do końca programów typu "wiadomości". Wszyscy zainteresowali się sprawą zamknięcia posłów przez robotników "Solidarności", każdy rozdziawił usta usłyszawszy, że polska prawica w starciu z lewicą, przywołuje postać Hitlera. Dla mnie to nie wiadomości, jest to przedstawianie nieważnych "chujóweczek", z których nie można zdobyć informacji merytorycznych czy choćby odpowiedzi na pytanie dlaczego.
Wszystko ma swój początek i koniec, trzeba do tego przywyknąć. Mam nadzieje, że niektóre etapy skończą się szybciej, a inne zaczną wolniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz