Dzisiaj specjalnie o ACTA. Nawiązując do Umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrabianymi, bo tym własnie jest ACTA (i nie wiem czy ktokolwiek to wyjaśnił), skłania mnie i zapewne Ciebie czytelniku do pewnych refleksji. Po pierwsze coś musi być nie tak z tą umową, skoro internauci wyrażają tak wielki sprzeciw i straszą skanowaniem przez bliżej nieokreślone instytucje wszystkich naszych danych i dokumentów umieszczanych w sieci i w naszych komputerach. Po drugie ataki grupy Anonymus na strony internetowe o domenie .gov wskazują na to, że ktoś wyraźnie nie chce, aby ustawa zablokowała ich działalność i, co możemy dowiedzieć się z wypowiedzi internautów dla mediów, niezależność internetu. Stąd też mnogość wszystkich filmików na serwerze Youtube i akcji "anty-ACTA". Osobiście nie chciałbym, aby ktoś przeglądał moje dane osobowe i robił z nich użytek bez mojej wiedzy, ale z drugiej strony działanie "skanujące" pozwoliłoby ograniczyć rynek ogólnie pojmowanych podróbek sprzedawanych w sieci, znaleźć i zablokować domeny z pornografią dziecięcą, propagujące hasła faszystowsko (i inne sankcjonowane prawem). No ale pozostaje również kwestia obszaru wymiany obrazów, filmów, programów i dokumentów, który miałaby być pod kontrolą. No i gdzie jest wolność przepływu informacji i idei, gwarantowana nie tylko prze konstytucję RP ale również stanowiącą jedną ze swobód przepływu w ramach Unii Europejskiej.
Zachęcam więc do przeczytania samej ustawy, która ukrywa się pod zamieszczonym linkiem. Bo przecież, aby o czymś pisać, trzeba o tym wiedzieć. Dlatego dziwi mnie postawa Zbigniewa Hołdysa we wczorajszym programie "Tomasz lis na żywo", gdzie artysta zdawał się bronić ACTA podając niezbyt trafnie fragmenty treści ustawy.
Po pierwsze już w art. 2 punkcie 1 można dowiedzieć się, że "Strona" (tu: państwo) może wprowadzić (ale nie musi) do swojego prawa szerzej zakrojone dochodzenie i egzekwowanie praw - a wszystko dotyczy kontroli towarów podrabianych. Dlatego też, aby mieć pewność w uzasadnieniu podpisania umowy przez ministra kultury, podaje się (w art. 3 punkt 2), że "ACTA nie spowoduje konieczności wprowadzania zmian legislacyjnych [w Polsce]". Można odetchnąć z ulgą? Trochę tak, trochę nie. Artykuł 4 ustawy mówi bowiem o sytuacji, w której nie ma wymogu ujawniania informacji zaznaczając m.in., że "[nie ma wymogu ujawniania informacji] których ujawnienie byłoby sprzeczne z jej prawem, w tym z przepisami chroniącymi prawo do prywatności". Tak więc nie jest to jakiś ponadnarodowy manipulowany przez UE (zabawny argument) mechanizm całkowitej kontroli treści naszych zasobów w internecie czy w plikach na domowym komputerze. Z art. 11 ustawy wszyscy zainteresowani mogą się dowiedzieć o informacjach dot. interwencji w przypadku naruszania ustawy. Ze względu na to że mierzi mnie skomplikowany i odseparowany od rzeczywistości język prawniczy (w art. 11 jedno zdanie zajmuje 1/5 strony), postaram się streścić o co dokładnie chodzi. W przypadku naruszenia intelektualnych praw własności wytwórcy jakiegoś dzieła, w procesie cywilnym przewiduje się wgląd do informacji osoby podejrzanej o złamanie prawa w celu stwierdzenia naruszenia, jednak wszystko "bez uszczerbku dla przepisów prawa Strony".
Najważniejsza dla internautów jest bezsprzecznie sekcja 5 (art. 27), która dotyczy dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym. Nie bójmy się powiedzieć, że tak wielkie larum zostało wprowadzone w związku z perspektywą odcięcia ściągających (muzykę, filmy i programy) od ich źródeł i sankcji z tym związanymi. Jak dla mnie sprawa permanentnej kontroli wszystkich dokumentów na naszym komputerze, telefonie czy innym urządzeniu bez naszej wiedzy wymaga doprecyzowania przez organ stanowiący (tak samo zresztą jak wczesniejsze prace nad ustawą i wdrażanie jej w życie). Tak więc, gdyby wszystko się sprawdziło i za ściąganie "nielegalnej" muzyki, filmów i książek byłoby dochodzenie i sankcje karne/cywilne, wraz z całą rodziną zostałbym wysłany do więzienia na dożywocie, a mój majątek skonfiskowany na rzecz zadośćuczynienia "poszkodowanym" artystom i koncernom (lobbującym jak cholera przy ACTA). Miejmy nadzieje, że tak się nie stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz