Czuje się dumny z Józefa Piłsudskiego, dlatego, że po 123 latach niewoli i zależności od narodowych państw, w 1918 roku oddał Polakom wolność i niepodległość. Ciekawe są również jego perypetie życiowe, w tym odbicie Marii Juszkiewicz (kobiety dla której zmienił wyzwanie) Romanowi Dmowskiemu, oraz jego wielożeństwo i stopniowe zdobywanie władzy, a ostatecznie przewrót majowy i autorytaryzm w wersji soft. O tym, w atmosferze zadymy i emocjonalnych hasłach nie pamięta już nikt.
Z drugiej strony wstydzę się i jest mi żal bezrozumnych Polaków wczorajszych manifestacji. Zarówno po jednej jak i drugiej stronie. Choć nie powiem, strona "narodowa" (choć ten tytuł brzmi okropnie jako opis osób, które atakują swoich rodaków) wywołała o wiele więcej zniszczeń i przedstawiła mnogość pejoratywnie kojarzących się haseł i postaw, więc ich jak zwykle wstydzę się bardziej.
Wszystko dlatego, że po 1989 roku nie ustalono dokładnie na szczeblach władzy jak wyglądać ma to "święto". Jego przebieg w postaci uroczystości państwowo-wojskowej nie daje większości grup społecznych kanalizacji ich rozbuchanych emocji i ambicji. Stąd grupy skrajne po lewej, czy prawej stronie popadły w państwową (bo nie zagospodarowaną przez państwo) próżnię, które w takim stanie rzeczy same musiały wypełnić. Dlatego Polska, a w szczególności Warszawa, którą miałem (nie)przyjemność wczoraj odwiedzić, stała się w dniu 11 listopada miejscem walk ONR i Falangi z Antifą. Udział wzięło również wiele sympatyzujących organizacji popierających jedną, albo drugą stronę - każdy chce się jakoś otagować, lub oflagować.
Chciałbym również zauważyć, że organizatorowie marszu mylili się - żadna ze stron nie była w stanie zapewnić pełnego bezpieczeństwa uczestnikom marszu, ponieważ ucierpieli ludzie i ich mienie. Nie było czegoś takiego jak bezpieczna strefa publiczna. I już na pewno nie zgodzę się, że bez żadnych zadrapań fizycznych, czy psychicznych można było być po stronie dziennikarzy TVN (spalone samochody, pobity reporter).
Szkoda, że tak się dzieje i dziać się będzie. Sam jestem orędownikiem powstrzymywania się i balansu, a nie skrajności. Nie rozumiem więc głupoty chuliganów niszczących cudze mienie i zdrowie w imię jakiejś nie akceptującej konfrontacji poglądowej ideologii. Nie rozumiem też mediów w Polsce, które winę spychają na poszczególne grupy: lewacy, kibole, nacjonaliści, Niemcy i Rosjanie, a nie na państwo i jego środki zapobiegawcze (każdy ma prawo do legalnej demonstracji i kontrdemonstracji). Najłatwiej jest zrzucić jednak na antysystemowców (którymi na pewno nie są Młodzież Wszechpolska, ONR i Falanga), którzy nie wypowiadają się dla mediów, lub na osoby z zagranicy, którzy po prostu nie mówią po Polsku. Gdzie więc miejsce dla haseł "równość, braterstwo i tolerancja"? Z jednej strony manifestacji widziałem i słyszałem takie własnie hasła, a pewna część wydarzeń odbywała się w warunkach zabawy (muzyka, śpiewanie, refleksje). Z drugiej hasła bardziej radykalne, rdzennie polskie. Szkoda, że media nie pokazywały własnie tego(zabawy i muzyki po stronie "kolorowej niepodległej", jak i również trzonu marszu niepodległości (ok 20 tys. osób), który w sposób pokojowy chciał po prostu przejść do placu na Rozdrożu.
Kocham Polskę, kocham Europę, a dalej cały świat. Najpierw jestem jednak Polakiem. Uciekając przed racami, kamieniami, butelkami i wszystkim co się da rzucić wstyd mi za moich rodaków i sąsiadów Polski. Chciałbym dać Tobie, drogi czytelniku relacje (wideo, foto) z dwóch stron manifestacji, które de facto są idealnym miejscem do głoszenia haseł, postaw i opinii, jednak nie było możliwości swobodnego wyjścia z "Kolorowej niepodległej" obstawionego kordonem policji i "bojówkami". Nie ukrywając przyznaje również, że bałem się o swoje zdrowie.
Nie jestem w stanie zrozumieć takiej hekatomby nienawiści, emocji i zbydlęcenia. W czasach kiedy wygraliśmy z faszyzmem i komunizmem w Polsce, takie postawy powinny być marginalizowane. Wszyscy jesteśmy równi wobec siebie i wobec celebrowania 11 listopada.
Prawdą jest co piszesz. Ja również przemyślałem sprawę świętowania niepodległości, jak i samego patriotyzmu. Zrobiłem to jednak z perspektywy nie uczestnika tych wstydliwych wydarzeń w stolicy, jak zrobiłeś to Ty, tylko z perspektywy imigranta. Co prawda z krótkim stażem na emigracji, bo nieco ponad 2 miesięcznym, ale już to wystarczyło, by moje wnioski nie każdego "prawdziwego Polaka" by zadowoliły...
OdpowiedzUsuń