Żyjemy w świecie zmian, gdzie społeczeństwo wolnego czasu zmieniło się w społeczeństwo konsumpcji i rozmytych wartości. Napawamy się "tu i teraz" nie patrząc na to, co jest dalej oraz nie mając szacunku dla tego, co już było. Toksyny są dla nas żeby zapomnieć.

czwartek, 11 września 2014

13 lat temu w pewnym mieście...

13 lat temu w Nowym Jorku Amerykanie budzili się, aby przywitać kolejny pracowity/leniwy/beznadziejny/piękny dzień w tętniącym życiem mieście. Niektórzy z tych, co szli do pracy w budynku World Trade Center na godzinę 8.00 byli zapewne mocno niewyspani. Szczęśliwcy zdążyli się jeszcze pożegnać z mężem/żoną i zjeść śniadanie, jeszcze inni przekręcali klucz w zamku myśląc o ciężkiej pracy i braku szczęścia wynikającym z wielu przyczyn. Nowojorczycy żyli tak, jakby miał być to kolejny dzień ich życia, ze wszystkimi rozterkami i radościami. George W. Bush usiadł na krześle w szkole Emma T. Booker w Sarasocie, aby przeczytać dzieciom bajkę "The Pet Goat".



Trochę wcześniej w odległym kraju mężczyźni z brodami ceniącymi legendy płynące z książki, którą każdy może inaczej interpretować ponad życie ludzkie (w szczególności życie "rozpustnego Zachodu") byli gotowi. Ten najbardziej nienawistny brodacz od wielu miesięcy czekał na tą chwilę, powolutku jak kleszcz obierał właściwy moment, żeby spaść z gałęzi prosto na głowę człowieka i wgryźć się głęboko w jego ciało zatruwając cały organizm wirusem. Usama ibn Ladin, syn miliardera z Arabii Saudyjskiej miał ogromne środki i wsparcie wszystkich religijnych ekstremistów z różnych państw, aby wbić sztylet w tętnice Stanów Zjednoczonych i zaprezentować swoją największą i najstraszniejszą broń - strach. Udało mu się to nad wyraz dobrze.

Tuż po godzinie 8.00 zmienił się świat. Ludzie z różnych części świata (choć także i w samych państwach), od czasu, kiedy boeingi uderzyły w bliźniacze wieże, przestali sobie ufać na dobre. Po śmierci prawie 3000 osób i relacjonowaniu tragedii na żywo (wtedy wypromowana została polska stacja z niebieskim logiem) wojny stały się niesymetryczne, a państwom przyszło walczyć nie z armiami narodowymi, tylko rozproszonymi rzeszami fanatyków, którzy za nic mieli życie swoje i innych. Rozpoczęła się wojna z terroryzmem, która trwa do dzisiaj i trwać będzie do czasu końca historii, którą znamy i definiujemy.



W dobie odrodzenia się bestii w postaci państwa islamskiego (ISIS) świat stoi w niebezpieczeństwie. Nie jest to rojenie zmęczonego autora drogi czytelniku, tylko fakt, który trzeba brać pod uwagę w prognozowaniu przyszłościowym. Nikt nie powiedział, że nie będzie "9/11 bis", a nastąpić to może w mieście zupełnie innym niż Nowy Jork i z użyciem innych środków zniszczenia. Na dzień 11.09.2014 na świecie jest tyle chaosu co w moim życiu i tak samo nic nie jest pewne czy zagwarantowane. Współczesny terroryzm i cyberterroryzm to największe zagrożenia dla społeczeństw - szczególnie tych, którzy mają do stracenia więcej niż zamaskowani mordercy niedyskryminujący swoich celów. To wszystko odcina nas od działań terroryzmu o strukturze piramidalnej (lata 60 i 70).

Dzisiaj w miejscu tragedii w chmury albo czyste niebo uderzą dwa słupy światła. Wszystko w celu uczczenia tragicznych wydarzeń i przypomnienia, że wolność i bezpieczeństwo nie jest zagwarantowane. Brodaty fanatyk zabity w odwecie za swoje czyny na pewno będzie miał swoich naśladowców, którzy będą stosować  jeszcze bardziej okrutne metody, aby legitymizować swoją wypaczoną wizję świata. Toniemy. Jakże to możliwe?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz