Newsweek 50/2009 z 13.12.2009 r. s.72 (dorysowane rzeczy są moje ;) ) |
No ale "mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce, mieszkam tu tu tu " więc, trzeba wszystkiego zakazać i promować produkty krajowe. Czyli wódę, przez którą umiera setki tysięcy razy więcej osób niż przez narkotyki "miękkie" (niektórzy nie uznają takiego podziału - ja tak). Dodatkowo wóda powoduje problemy na każdej z płaszczyzn: społeczne, ekonomiczne, zdrowotne, polityczne (czasy prohibicji) itp. Nie jestem jednak ślepym przewodnikiem w tej ścieżce, sam opowiadam się przeciwko wszystkim "morderczym" narkotykom: heroinie, metaamfetaminie, opium, barbituranom itp. te dragi mordują szybciej niż Hitler i Stalin. Jednak uważam, że one też mogą funkcjonować w społeczeństwie, jeżeli każdy dokładnie będzie wiedział o konsekwencjach ich używania (filmy, żywe przykłady, skutki). Skoro dajmy na to marihuana mogłaby zostać zalegalizowana, to dlaczego państwo tego nie robi? Przecież dzięki temu powiększone zostałyby wpływy do budżetu państwa (akcyza), jakość sprzedawanych substancji byłaby kontrolowana, przestępczość dzięki przyzwoleniu ograniczona, a społeczeństwo (są na to potwierdzone wyniki statystyczne) po pewnym czasie ograniczyłoby spożycie, gdyż to tak naprawdę jedynie zakazany owoc kusi najbardziej. Tak przynajmniej było w Holandii.
Zastanawia mnie również co myślą politycy (ci w rządzie i poza nim) oraz sam premier, gdy rokrocznie przez Warszawę (i nie tylko!) przechodzi kilkanaście tysięcy osób, które są za zalegalizowaniem "trawy". Coś w tym jest, nie sądzicie? Moim zdaniem społeczeństwo (jego część) wyraża pewną potrzebę akceptacji tego zjawiska ("palenie i posiadanie"). Gdyż sam dostęp do narkotyków (a w szczególności do trawy) to nie problem, uwierzcie mi. Problemem jest społeczna akceptacja i brak edukacji, oraz prewencji. Zamiast tych działań obywatel złapany przez aparat przymusu posiadający owe substancje dostaje w gębę (tu: wszędzie gdzie nie będzie widać), albo trafia do więzienia za posiadanie - istny system średniowieczny.
Kolejne pytanie z cyklu "historia niszczenia narkomanii" Jak wyglądała prewencja kiedyś? Oceńcie sami, gdyż udało mi się wygrzebać skądś starą broszurę Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii (rok 1987 ?) o narkotykach szeroko pojętych. Miałem gdzieś jeszcze o kleju, marihuanie, heroinie i kokainie, ale wszystkie (niestety) gdzieś przepadły ALE były utrzymane w podobnym stylu i treści co poniższa broszura. Czy zmieniło się podejście do problemu przez ostatnie 23 lata ? Zobaczcie sami, bo według mnie (patrząc na opis "symptomów") chyba wszyscy jesteśmy narkomanami.
W zasadzie nic dodać nic ująć. Nie wiem co tak trudnego jest w dostrzeżeniu faktu, że zamiast ładować kasę w walkę z marihuaną, która była, jest i będzie (tak, kurwa, jest to walka z wiatrakami, równie dobrze można zdelegalizować ołówki, płyty CD albo tabletki antykoncepcyjne) można z niej czerpać dochód. Dodatkowo kontrola państwa nad narkotykami zapewne przynajmniej częściowo ograniczyłaby nadużywanie tych środków, na przykład przez nieletnich. Tak więc niech te jełopy z instytucji nazywanej rządem zrobią wreszcie coś konstruktywnego.
OdpowiedzUsuń